WIZY KUPILIŚMY W POLSCE....
        Żeby wjechać do Macedonii trzeba mieć wizę. Koniecznie należy się w nią zaopatrzyć przed wyjazdem, bo na granicy nie da się jej kupić. Jest kilka rodzajów wiz, najtańsza tranzytowa kosztuje 19 dolarów od twarzy i ma jedną podstawową wadę: masz 24 godziny na wjazd i wyjazd z Macedonii. Drugi rodzaj to pobytowa i kosztuje 45 dolarów. Jest jeszcze biznesowa - chyba droga. Dzięki Remkowi dziwnym trafem dostaliśmy wizę za 19 dolarów na 15 dni. Jesteśmy wyluzowani i nie martwimy się upływającym czasem. Kolejna piekna kraina. Witaj Macedonio !!!!
    Ale gorąco !!! Wszystko co mam na sobie jest mokre i bynajmniej nie od deszczu. Pot cieknie mi po dupie :), ale nic to w końcu lato. Przebijamy się drogami w kierunku Kavadarci. Tam mamy spotkać kumpla Remka i Magdy. Jedziemy bocznymi drogami. Jest super bo bardzo mały ruch samochodowy, dobry asfalt więc i kilometry uciekają. Tylko wysoka temperatura daje nam w kość. Woda w butelce ma temperaturę silnika.              Krajobraz specyficzny jak to na południu, góry, lasów brak ino krzaki. Mało rzek, a jak już są, to tylko strumyczki lub wyschnięte koryta. Przecinamy jakiś masyw górski i jadąc w dół wyłączamy nasze ryczące maszyny, jest cicho i dodatkowo oszczędzamy parę kropelek cennego paliwa. Jak na rowerze, fajna zabawa tylko trzeba uważać, żeby się nie rozpędzić za bardzo.
    W końcu wjeżdżamy do Kavadarci. Spotkanie z Ilją w centrum, a potem tradycyjna wymiana w kantorze na ichniejszą walute no i teraz możemy spróbować sałaty szopskiej "made in Macedonia". Wszyscy siedzimy w knajpie, jemy, odpoczywamy i gadamy o tym bardzo malutkim kraju. Posileni, jedziemy "odprowadzić" Ilję do domu, przy okazji oglądając osiedle:). Ciekawa sprawa, w blokach bardzo podobnych do naszych 4 piętrowców nie ma ogrzewania, żadnych kaloryferów!!!, a w zimie pali się w piecach drewnem, którego masa leży w hałdach, na balkonach i całej okolicy. Trochę śmiesznie to wygląda. Taki klimat.
    Wsiadamy i ruszamy dalej. Kierunek - miejscowość Ohryd nad jeziorem o tej samej nazwie. Najgłębsze jezioro europejskie. Drogi bardzo przyzwoite, aczkolwiek benzyna jakaś taka trochę gorsza, motory wyraźnie są słabsze. Cały czas jedziemy przez góry. W pewnym momencie wjechaliśmy na wysypisko. Nie!!! To nie było wysypisko, to było osiedle cygańskie położone przy głównej drodze.  Same śmieci. Potem dowiadujemy się, że cyganie zwożą do swoich domostw wszystko ze śmietnisk, przebierają to jak wytrawni "śmieciarze", co się przyda zabierają, a cała reszta... też zostaje, tyle że przed domostwami i tak już sobie leży. Można powiedzieć, że żyją na wysypisku. Koszmarny widok.
    Po drodze kolejna mała awaria. Przyszła kolej i na kolegę Remka - również nie oszczędził bagażnika. Spawanie będzie pewne - na razie druty i sznurki. Droga nad jezioro jest super. Piękne zakręty, szerokie drogi, wspaniałe widoki. Uff. Dojechaliśmy. Teraz trzeba poszukać wyra. Wszystkie miejsca na campingach zajęte, bo to ichniejszy kurort. Macedończycy nie mają morza,  więc całą masą walą nad Ohryd.  Na jednym z campingów pytając o miejsce spotykamy kolejnego kumpla Remka. Pada propozycja noclegu, a my nie odmawiamy. Mamy miejsce do spania u jego babci za przyzwoite pieniądze i to w samym centrum, z możliwością zostawienia motorów pod baczną opieką włascicielki. Dla nas to ważne. Wieczorkiem jedziemy się wykąpać nad jezioro. Ruch wieczorem bardzo duży, motocykliści jak to w krajach południowych, jeżdżą bez kasków. Czysta, ciepła woda, a po drugiej stronie jest Albania. Część z nas ma okazję spróbować jazdy na skuterach wodnych, demon prędkości na wodzie robi z Tobą to samo co na motorze. W okolicach środka jeziora trzeba uważać żeby nie zastrzelili :) Mimo braku morza Macedonia ma marynarkę wojenną która strzeże wodnej granicy :), ale strzelają raczej Albańczycy.
        Po kąpieli wyruszamy do miasta na zwiedzanie i piwo. I tutaj część z nas jest zachwycona, a część...tak sobie. Deptak w stylu... trudno to określić, Sopot, Międzyzdroje? Głośna muzyka z każdej knajpy, chodzący po deptaku wyperfumowani "macho", łańcuchy na szyjach, żel we włosach...totalne lansowanie. ten naród to lubi. Wypijamy ichniejsze piwo, a potem część spać, a część na balety. Według ochoty i uznania. Ranek jest wspaniały, przywitała nas piekna pogoda, zostajemy jeszcze jeden dzień.
                          

        Po kolei                                                                   Wybrane miejsca                                                                                           Strona Główna